What is the best movie ever?
Blues Brothers, Give me some lovin'
So glad we made it!!! odrobinę wysiłku i się wszystko poukłada.... trzeba tylko mieć konkretny cel :) i kilka samochodów do rozbicia ;)
obejrzałam ten film ponownie. kiedyś był ciągle w telewizji a teraz się okazało, że nikt tego nie ma na płycie bo ciągle był w tv... teraz jak na niego patrzę to dochodzę do wniosku, że zawarta jest w nim bardzo piękna filozofia. jak człowiek jest mały młody to widzi dwóch kolesi rozczulających, dużo rozbitych samochodów no i jak jest jeszcze ten człowiek trochę wrażliwszy to zachwyci się wspaniałą muzyką. teraz (nie odkrywam nowego lądu ale) inaczej oglądam - o dążeniu do celu i nie przejmowaniu się tym, że ktoś w Ciebie kieruje miotacz ognia i że ścigają Cię szaleńcy - w życiu to się dzieje bez przerwy (przynajmniej w moim) no więc nie pozostaje nic innego jak tylko iść dalej tańcząc. i uwielbiam Arethę. przepyszny jest ten film.
środa, 19 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Ostatnio częściej piszesz o muzyce niż o sztukach wizualnych. To coś oznacza? :)
hmmm muzyka jest bardzo ważna :) sztuki wizualne też ale ostatnio tak się złożyło po prostu, że więcej o muzyce. Pracuję nad projektem i już niedługo już za momencik :) a o wizualnym też będę pisać.
Film faktycznie jest klasyczny. Za każdym razem, kiedy go oglądam odżywa ten sam śmiech. Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz